Harcownik Harcownik
307
BLOG

Wałęsa - przypadkowy bohater.

Harcownik Harcownik Polityka Obserwuj notkę 3


Zastanawiam się, czy mały, niewykształcony, mający problemy z jasnym wyrażaniem swoich myśli, megaloman, zarozumiały, kłamliwy, dwulicowy cwaniak i bufon może zostać bohaterem Polski. Symbolem bohatera narodowego na wieki?
Powinienem dodać jeszcze jedno określenie głupi, bo jak inaczej uznać, że nie szantażem, ani groźbą, lecz zwyczajną płaczliwą prośbą, nakłoniony został do współpracy z komunistycznymi służbami bezpieczeństwa. Prośbą i obietnicą, że kompromitujące dokumenty zostaną mu zwrócone. Trzeba mieć umysł dziecka.

W zasadzie nie zastanawiam się a wiem, że jest to niemożliwe, ponieważ Polacy zasługują na coś lepszego niż takich styropianowych bohaterów.

Nawet gdyby przypadkiem zrobił coś wielkiego. Jak Bernie LaPlante, kreowany przez Dustina Hoffmana w filmie "Przypadkowy bohater" (1992) - drobny złodziejaszek i oszust, który staje się świadkiem katastrofy samolotu. Bernie nie zważając na niebezpieczeństwo, udziela pasażerom pomocy, wyciągając z płonącego samolotu. Kradnie kilka kart kredytowych i znika.

Zazwyczaj przypadkowy bohater skromnie mówi, że to nie było nic wielkiego, że to był jego obowiązek i nie mógł postąpić inaczej.
Mieliśmy wielu takich bohaterów, o których już nikt dzisiaj nie pamięta.

Niestety tylko jeden ma legendę rozdmuchaną, jak balon, do granic niemożliwości. Taki jest Wałęsa. Powinniśmy dawno o nim zapomnieć, ale niestety nie można, ponieważ Wałęsa nie znalazł się przypadkiem tam gdzie był.
Nie było przypadku, że wybrany został na przewodniczącego Solidarności, zgodnie z założeniami ubeckiej operacji Sejmik. Nie było przypadku, że znalazł się w Stoczni Gdańskiej w chwili wybuchy Strajku, lecz szybko został powiadomiony i "dostarczony". Tonie przypadek, że utrącił lustrację, którą miał wykonać rząd Olszewskiego.
Ze względu na swój profil psychologiczny i wyjątkowo nieskomplikowane zachowanie był wygodnym "przeciwnikiem" dla Komuny w fazie transformacji. Uwaga! Był także wygodny dla tych opozycjonistów z Solidarności, którzy mu ufali bardziej lub mniej, ale woleli być w drugim szeregu, lecz nie na afiszu. Wydaje mi się, że prawdziwa walka szła o to, kto jest bardziej skuteczny w sterowaniu i wywieraniu wpływu na Wałęsę. Obrazowo mówiąc - kto ma mocniejsze baterie w pilocie.
Nieliczni, którzy otwarcie sprzeciwiali się temu, aby człowiek o takiej moralności i walorach osobistych, jak Wałęsa reprezentował Solidarność, byli zwalczani przez obie strony.
A sam Wałęsa, no cóż uwierzył w swój fałszywy mit i starannie go pielęgnował, z zacieraniem śladów włącznie. Nie potrafił wznieść się ponad swoje ograniczenia, jak Vaclav Havel, ponieważ te ograniczenia były i są nadal zbyt wielkie. To kolejny powód do tego, aby nie traktować go jak bohatera i wzorzec do naśladowania.

Przypomina mi trochę gościa po libacji, który kompletnie nic nie pamięta z przedniego dnia, a koledzy wmawiają mu, jakich to bohaterskich czynów dokonał podczas imprezy. Mimo ewidentnych dowodów, że było zupełnie inaczej, gościu chce po prostu sam wierzyć w tą zmyśloną historię. Po tylu latach może nawet uważać ją za prawdziwą.

Byłem kiedyś na spotkaniu z weteranem wielkiej bitwy II WS, który miał odczyt dla młodzieży. Po spotkaniu udzielał autografów i odpowiadał na pytania. Zapytałem go, jaki miał przydział, w której kompanii walczył i kto był jego dowódcą? Odpowiedział mi, że w taki, a taki itd. Po kilku miesiącach na podstawie dokumentów zgromadzonych w Londynie sprawdziłem, że w cale w bitwie nie brał udziału. Do jednostki trafił po bitwie, pod koniec wojny, jako jeniec Wehrmachtu, który wyraził chęć służby w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Później potwierdzili to inni weterani. Jeden z nich powiedział o nim, że należał do tych, co to strzelali do Aliantów do momentu opróżnienia ostatniego magazynka, a potem podnosili ręce i krzyczeli: - Nie strzyloj, jo tyż Polok. Zostałem przez tego pana ordynarnie oszukany. Miał swoje pięć minut i nawet podpisał mi się na jakiejś książce. Szkoda mi tylko tych ludzi, którzy w przeciwieństwie do mnie nie poznali prawdy. Nadal żyją w nieświadomości, wierząc w fałszywego weterana. Pewnie nadal jest dla nich bohaterem.

Harcownik
O mnie Harcownik

Grafika z akcji #GermanDeathCamps. fot. Tomasz Przechlewski / CC 2.0 Akcja SEAWOLF - konkretny wymiar pamięci.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka